Przyznam się bez bicia. Zostałem nałogowcem. Co gorsza moim nałogiem stał się … serial! Do czego to doszło. Normalnie wstyd, obciach i co tam jeszcze przychodzi do głowy, żeby kogoś obśmiać. Też tak robicie no nie?
Zaczęło się niewinnie. Któregoś późno wieczoru korzystając z pilota dokonywałem szybkiego przeglądu programów telewizyjnych. I tak trafiłem na AXN. A jak już trafiłem to okazało się, że leci jakieś filmidło o lekarzach ;-( I do tego okazało się, że gra tam „ojciec” Stuarta Malutkiego (Ci, którzy oglądali będą wiedzieć o co chodzi ;-)
O rany, pomyślałem, znowu jakiś film o problemach wybranej grupy zawodowej. I nie pomyliłem się. To faktycznie serial o problemach lekarzy. Ale jakiś taki inny. Na tyle inny, że mnie wciągnął.
O serialu oficjalnie piszą na serwisie AXN:
[…] Głównym bohaterem serialu jest kontrowersyjny lekarz, który lekceważy wszystkich, zarówno swoich współpracowników jak i samych pacjentów.
Dr Gregory House (Hugh Laurie) gdyby tylko mógł, to najchętniej nie rozmawiałby ze swoimi pacjentami. Chodzi o lasce, jest zgryźliwy i brutalnie szczery. House jest samotnikiem i indywidualistą, ale jest lekarzem, którego niekonwencjonalne myślenie i bezbłędny instynkt sprawiły, że cieszy się on niepodważalnym autorytetem. Jest genialnym diagnostykiem, kochającym skomplikowane medyczne wyzwania. […]
To naprawdę grzeczny i reklamowy opis :-) Moim zdaniem trzeba by napisać, że Dr House to cynik, skur…, megaloman i cham. Człowiek, który z reguły ma wszystkich i wszystko gdzieś. Nie rozmawia z pacjentami, bo uważa, że wszyscy pacjenci … kłamią, co raczej nie pomaga w diagnozowaniu choroby. Olewa innych, bo skoro sam cierpi to inni nie powinni się cieszyć.
Zresztą poczytajcie kilka cytatów z wypowiedzi serialowego doktorka:
Hej, mam prawo być chamski w stosunku do ludzi, z którymi nie spałem. Jestem szlachetny.
Co jeszcze cię podnieca? Narkotyki? Przypadkowy seks? Ostry seks? Przypadkowy, ostry seks? Jestem lekarzem, powinienem to wiedzieć.
Jeśli rozmawiasz z Bogiem, jesteś religijny. Kiedy Bóg przemawia do ciebie jesteś chory psychicznie.
Porównujecie mnie do Boga? Super, czuję się zaszczycony, ale żeby wszystko było jasne ja nigdy nie stworzyłem drzewa.
Zawsze mi ufasz. To jest wielki błąd.
Kiedy oznajmiasz komuś, że umrze, pozytywną rzeczą jest, że ten ktoś może wreszcie ustalić sobie listę spraw dla niego priorytetowych. Dowiadujesz się, co jest dla niego najważniejsze. Za co gotowy byłby oddać życie. Wreszcie, za co i kiedy gotowy byłby skłamać.
Jak zawsze powtarzam, w tym zespole nie ma indywidualności. Jestem co prawda ja, jeśli wszystko wam się pomiesza.
Uważam, że ten serial powinien być lekturą (jeżeli można użyć takiego określenia w stosunku do filmu) obowiązkową studentów medycyny. Żeby zrozumieli, że ich przełożony nie musi być ich kolegą, wystarczy że będzie ich zmuszać do … myślenia. I aby zrozumieli, że lekarz powinien myśleć. A także, żeby dotarło do nich, że podstawą wyleczenia pacjenta jest trafna diagnoza. Przy czym diagnoza nie polega tylko na osłuchaniu pacjenta za pomocą stetoskopu – zresztą moim zdaniem to urządzenie to raczej symbol niż coś bardzo przydatnego w dzisiejszych czasach.
Mój „ulubiony” doktorek mówi też:Zostaliśmy lekarzami po to, aby walczyć z chorobami. Leczenie pacjentów czyni z nas nieszczęśliwych lekarzy.
Nie wiem, co biorą scenarzyści tego tasiemca, ale niech biorą to dalej! Żeby starczyło im power’a na kolejne sezony (czy jaka tam jest miara seriali).
Zdecydowanie polecam! Zacznijcie już teraz.
I jeszcze jedno – jeżeli coś mi kiedyś będzie to wolałbym trafić do kogoś kto mnie wyleczy, a nie będzie mnie leczył. A Wy jak wolicie?
4 thoughts on “Chcę być doktorem”
Ten serial niczego nie uczy. Studenci medycyny nie powinni sugerować się tego typu filmami, ba praca lekarza wygląda zupełnie inaczej. Przypominam, że to tylko filmowa fikcja. Z większością chorób pokazanych w tym filmie tylko wybrańcy (lekarze) będą mieli styczność. To wyjątkowe przypadki. Nie ma na świecie dr Housa. Nie ma wszechwiedzących lekarzy. Medycyna to coś więcej niż serial, każdy student Ci to powie. Taki serial to strata czasu.
To przykre, że maniak seriali wypowiada się na temat pracy lekarzy.
Hm! Będzie się działo :-)
Zgadzam się, że choroby są tu „oderwane od rzeczywistości” i codzienna praktyka lekarska to żmudna orka.
Moim zdaniem ten serial uczy jednej ważnej – uczy myślenia! I szukania rozwiązania! A nie rzucania hasła „Nic się nie da zrobić” i czekania aż druga strona zapyta kiedy się da coś zrobić.
Prawdą jest – nie znam pracy lekarzy od strony ich pracy. I pewnie jest to jeden z mniej przyjemnych i bardziej odpowiedzialnych zawodów. Co do tego jestem pewien.
Z przykrością stwierdzam, że znam pracę lekarzy od strony leczonych. Na życzenie jestem w stanie przedstawić „historię choroby” .
Moim zdaniem lekarze nie mają prawa do strajków dopóki nie zrobią porządku sami ze sobą.
Ja też :) Też lubię House’a.
To jeden z niewielu współczesnych seriali, które oglądam, zwykle z przyjemnością. Być może (na pewno?) choroby/dolegliwości były dobierane pod kątem oglądalności/spektakularności, ale czy to jest najważniejsze? Charaktery, sytuacje – ogląda się miło. I to, na co już zwrócił uwagę diusz: rozwiązywanie problemów przez myślenie, co na co dzień przecież nie jest jednak zbyt często spotykane ;)