Tak przyglądam się temu co dzieje się w strefie Gazy. I nie mam zdania, kto ma rację. Pewnie jak zwykle leży ona pośrodku i do tego pewnie jest przysypana mnóstwem pierdół. Znam paru Żydów, znam też Palestyńczyków. Gdy się im przyglądam, to uważam, że więcej ich łączy niż dzieli. Moim zdaniem Żydom jest bliżej do Arabów niż do Europejczyków.
Jeżeli nie wiadomo o co chodzi w tej zadymie, to pewnie chodzi … jak zwykle o kasę. Zawsze jest ktoś ma większy interes w tym, żeby była wojna niż żeby był pokój.
W necie znalazłem żart opisujący konflikt.
Dlaczego popieram Izrael w konflikcie z Hamasem?
1. W walce pijących z niepijącymi trzeba popierać swoich.
2. Wolę reżim, w którym wodza można wsadzić do paki niż taki, w którym jest on usuwalny tylko przez zamach.
3. Sympatyczniejsi wydają mi się ci, którzy modlą się na stojąco, a nie ci z wypiętymi zadkami.
4. Wolę kobiety w mundurach niż okutane w jakieś szmaty od stóp do głów.
5. Wolę, żeby wygrali ludzie umiejący obsługiwać budzik niż potrzebujący wycia muezzina.
6. Palestyńczycy za jednego pojmanego Żyda chcą wydania stu swoich ludzi. To kto jest więcej wart?
7. Wolę popierać ludzi, którzy układają o sobie najlepsze kawały na świecie niż takich, którzy za kawały czy karykatury o sobie są gotowi mordować.
Taki bardziej czarny żart, ale czyż jednak nie ma w nim odrobiny prawdy? Pewnie ułożył go … Żyd :)