Mój znajomy od dawna nic nie przeczytał ani nie poszedł do kina, że o teatrze nie wspomnę. On grał w skrable, imprezował, spał i zrzędził. Czego i wam serdecznie życzy. Jedyne co, obejrzał, to po raz 124 (chyba, bo dokładnie nie liczył) ?Nieznośną lekkość bytu?.
Różnie się pisze o Kunderze. Czechom jest przykro, że się odciął i nie pozwala im tłumaczyć swoich książek i sam nic nie pisze po czesku. Nie będziemy jednak wyjaśniać dlaczego, bo to temat na inną kategorię.
Wracając do znajomego to nasuwa się pytanie na kiego on oglądał ?Nieznośną lekkość bytu? przynajmniej 124 razy?
- Za jego słuszną wierność książkowemu pierwowzorowi.
- Za wspaniałe inteligentne aktorstwo.
- Za mądre proste i poważne/!/ studium spraw seksu i miłości.
- Za upartą niezgodę bohaterów na bylejakość własnego życia, związku i upadlające
kompromisy. - Za wrażliwość niewrażliwego bohatera.
- Za ciała Leny i Juliette, ich nieidealną, a tym bardziej pociągającą urodę. Za ich inteligencję.
- Za autentyczne wzruszenie z wyższej półki.
- I wreszcie za sugestię, że szczęściem jest sama umiejętność… jego odczuwania.
Wiem skąd inąd, że nie ogląda tego częściej, chociaż od czasu, gdy ma DVD mógłby, bo:
- W jego wieku trzeba uważać na wzruszenia.
- Wkurza go trochę główny bohater.
- Nie potrafi pozbyć się złości, że nie mamy podobnego dzieła na skalę światową na tle takich wydarzeń w Polsce. I że cały świat myśli, że to odważni i inteligentni Czesi uparcie walczyli, aż obalili komunizm.
- Jego żona mu nie pozwala, bo jest zazdrosna o Juliette/Teresę.
Taki to byt.