French kiss wśród Amerykanów pojęcie wręcz kultowe, to po prostu „pocałunek z języczkiem”. Dla nich to zresztą bardzo ważna sprawa taka umiejętność. Większość z nas wie pewnie z czym kojarzyć french love :-) I myślę, że warto wprowadzić na stałe kolejne pojęcie zaczynające się od”french” – french job.
A co to takiego? Akurat poza „francuskim łącznikiem” :-) nie ma nic wspólnego z wymienionymi wcześniej przykładami. To w wolnym przekładzie mogłoby brzmieć „pracować jak Francuz”. Okazuje się bowiem, że przeciętny Francuz spędza w pracy … 1480 godzin rocznie i ma 27 dni wolnych. Do tego dochodzi ustawowy zakaz pracy więcej niż 35 godzin w tygodniu. Wszystko to czyni ten naród … najmniej pracowitym na świecie.
Co tak naprawdę dał Francuzom 35 godzinny tydzień pracy? Po prostu więcej wolnego, w szczególności wolnego może być jeszcze więcej, bo za nadgodziny (gdyby się przypadkiem zdarzyły) pracownikowi należy się … wolne. Zresztą nie do końca jest takie pewne czy, aby i te 35 godzin w pełni wykorzystują, bo wszyscy lubują się w … długich, leniwych lunchach (tych nie trzeba odpracowywać :-)
My narzekamy na swoje urzędy i urzędników, ale we Francji pracownicy urzędów, oświaty i jaksię okazuje również paryskiego metra, mają … 12 tygodni urlopu! To przecież są 3 miesiące! Do tego odchodzą na emeryturę w wieku 50 lat. Polacy w tym czasie pewnie załatwiliby sobie pracę na trzech innych etatach i jeszcze zrobili coś na boku :-)
Widać, że to daje to ludziom dużo wolnego czasu, ale nie powoduje, żeby byli szczęśliwi. Wyniki zeszłorocznych światowych badań „What Workers Want, A Worldwide Study of Attitudes to Work and Work-Life Balance” pokazały, że Francuzi są najbardziej … niezadowolonymi i jęczącymi :-) pracownikami świata!
Nowa władza we Francji widząc, jaki wpływ ma to wszystko na finanse chce przekonać Francuzów do porzucenia „letargicznej kultury pracy”. Z tego co mówią sami Francuzi, będzie to zadanie na miarę 12 prac Herkulesa :-)
Aczkolwiek z drugiej strony, gdy obserwuję Francuzów, którzy pracują w Polsce to zauważam, że nie mają problemu z tym aby pracować na maxa :-) Może to kwestia klimatu, dostępności rozrywki, a może zwykłe współzawodnictwo, które jednak gdzieś w nich jest. I ono na obczyźnie nie pozwala im na uprawianie „letargicznej kultury pracy” :-)
A wy co wolicie: french kiss, french love czy też french job? :-)
Na podstawie artykułu "Koniec francuskiego nieróbstwa", WPROST nr 30/2008
2 thoughts on “French job”
Skądś Panie Diuszu znam tą francuską pracę. Mam nawet wrażenie, że panowie francuscy – tu w Polsce- nie pamiętają, że pracę należy czasem przerywać i mieć wolne.
Aczkolwiek bliższe mi są french kissy i love. I oby tak było jak najdłużej…..
Hej, ale Tobie taka praca chyba odpowiada – w końcu pracujesz już w kolejnej francuskiej firmie:)