Jakoś tak jest, że Newsweek to ostatnia z gazet, którą kupuję. I dzieje się to tylko wtedy, gdy w zasięgu wzorku nie znajduję już niczego, co jestem w stanie czytać. Ostatnio nawet się zastanawiałem skąd ta niechęć się bierze. Czułem, że musi to być związane z urażoną dumą (moją oczywiście a nie Newsweeka).
Wychodzi to, że miałem rację! Robiąc porządki na kompie znalazłem maila, którego pewnego razu wysłałem do redakcji Newsweeka. Nigdy nie otrzymałem na niego żadnej odpowiedzi, nawet w stylu „Dziękujemy za zgłoszone uwagi, ale … bujaj się”. Może też tak być, że 3 lata temu w Newsweek’u nikt nie umiał obsłużyć maila.
W każdym razie można przyjąć, że od tego czasu się na nich wypiąłem. Zdaję sobie sprawę, że Newsweek tego nawet nie zauważył, nawet nie odczuł. No cóż, tak bywa.
W Newsweek’u , 5/2005, 6.02.2005 w dziale Nauka Technologie ukazał się artykuł „Halo tu Internet” (tu można się z nim zapoznać). A że wtedy trochę się orientowałem w temacie (z racji zawodowej działalności) to bardzo się zaciekawiłem co tam jest napisane. I zaraz potem się załamałem. Bardzo, bardzo.
Przeczytałem to co napisałem ponad 3 lata i co ciekawe okazuje się, że wiele tego o czym wspomniałem w swoim mail okazało się pewnego rodzaju proroctwem. A to treść mojej polemiki z autorem artykułu. Czytajcie, oceńcie. Oto ten mail:
====================================================================
Chciałoby się powiedzieć: „zobaczyłem, przeczytałem, zrozumiałem”. Jednak mi wychodzi, że się załamałem.
Załamałem się „wartością” artykułu „Halo Internet”. Temat VoIP jest jest tematem dosyć często poruszanym przez różne mniej czy też bardziej poważne i specjalistyczne gazety i/lub czasopisma. Jak nie ma o czym pisać to napiszmy o VoIP.
Autorzy uzasadniając dlaczego „zwykłe” połączenia są droższe od tych, które realizowane są z wykorzystaniem VoIP, piszą: „Firmy telekomunikacyjne muszą kupować sprzęt, konserwować go, zatrudniać pracowników. Kiedy zaś rozmawiamy przez sieć, całą operację wykonuję komputer. Dlatego koszt rozmowy stanowi ułamek tego, co płacimy tradycyjnym operatorom”.
Nic dodać, nic ująć. Komputer jest niezwykłym urządzeniem, tak niezwykłym, że wykona wszystkie niezbędne operacje. O tak, po prostu. Wygląda to jakby sieć (tu zakładam, że chodzi o Internet) po prostu pewnego dnia „stała się”! Jej rozwój i utrzymanie nie wymaga żadnych urządzeń, nakładów. Niczego nie trzeba „konserwować” (w stosunku do „nowej technologii” to słowo jest nie za bardzo na miejscu). Nie potrzeba ludzi. Po prostu „samograj”. Już nie wspominam o czymś takim, jak kable, światłowody czy urządzenia do zapewnienia połączeń bezprzewodowych.
Następnie naszym spragnionym wiedzy oczom ukazuje się przykład „najbardziej rozpowszechnionego” sposobu dzwonienia przez Internet. A dzieje się to tak: „...korzystamy ze zwykłego telefonu i specjalnej karty. Najpierw dzwonimy pod numer telefoniczny (sic!) podany na tej karcie …, podajemy kod z karty i dopiero wtedy wykręcamy numer pod który chcemy zadzwonić”.
W mojej opinii może to być przykład dzwonienia z wykorzystaniem tradycyjnej telefonii i Internetu. I w ten sposób należy to przedstawić. I czy zawsze jest tak taniej? To zależy od tego jakie inwestycje poczynił dostawca takiej usługi. A należy mieć jeszcze zwykły telefon.
Oczywiście, że korzystanie z Internetu daje możliwość znacznego obniżenia kosztów połączeń telefonicznych. Ale za nic nie podpisałbym się po tezą, że „nasz koszt wynosi – uwaga! – dokładnie zero złotych”. Przecież za dostęp do Internetu ponosimy jakąś stałą opłatę. I nie wynosi ona „zero złotych” (przy założeniu, że „dzwonimy na inny komputer” ze swojego komputera). Znacznie bliższe prawdzie, będzie stwierdzenie, że im więcej rozmów tym efektywniejsze będzie wykorzystanie naszego łącza. I tym taniej wyjdzie nam średnia rozmowa.
Sytuacja, w której firmy rozważają coraz poważniej zastosowanie VoIP dla własnych celów, wynika w dużej mierze z tego, iż mają one coraz bardziej wydajne własne sieci komputerowe WAN. A to zachęca do przeprowadzania eksperymentów z zastosowanie nowej technologii. I czasami prowadzi to do udanych wdrożeń. Aczkolwiek i tak na dzisiaj nie jest rozwiązanie tanie. I nie dla wszystkich przekłada się na wymierne korzyści.
Zgadzam się, że możliwości które oferują technologie związane z Internetem pozwalają i pozwolą na stworzenie interesujących usług. Niektóre już się pojawiają (możliwości transmisji plików w czasie rozmowy, praca na wspólnym dokumencie, itp.), inne czekają na swoich twórców.
Jednak określenie, że „technologia VoIP oznacza koniec tradycyjnego telefonowania podzielonego na trzy fazy: odbieranie telefonu, rozmowa i odkładanie słuchawki (…) ” jest niezbyt dla mnie zrozumiałe. To ma być jakaś wykładnia, bo mówi to: „…Paul Saffo, dyrektor Instytutu Przyszłości z Palo Alto w Kalifornii.” A kto to jest?
Przecież w przypadku połączenia przez Internet mamy do czynienia ze standardowym procesem nawiązywania rozmowy (bez wględu na urządzenia): ktoś jest zainteresowany rozmową z kimś, więc go wywołuje. Ten ktoś wywoływany przyjmuje to wywołanie („odbiera telefon”). Następnie zainteresowani prowadzą „rozmowę”. A gdy już wyczerpią wszystkie tematy kończą („odkładają słuchawkę”). Scenariusz ten dotyczy zarówno dwóch, jak i wielu osób. Ja też czasami mówię coś co nie do końca „ma ręce i nogi”, ale na całe szczęście nikt mnie nie cytuje.
Szafowanie hasłami w stylu, że „nasz telefon będzie podłączony do sieci za stałe pieniądze, które dziś wydajemy na zaledwie kilkanaście minut rozmów” nie jest dobre. Budzi niepotrzebne nadzieje, że już zawsze będzie tanio. Tak jest dzisiaj. Ale operatorzy telekomunikacyjni nie zapadli w zimowy sen, z którego się nie obudzą. Oni patrzą co się dzieje.
Po części oni kreują pewne rozwiązani (ci bardziej dynamiczni, chętnie do testowania nowości). Wprowadzają abonament z pewną ilością połączeń do wykorzystania. Obniżają stawki za połączenia głosowe a zyski czerpią z innych usług (np. SMS czy MMS u operatorów telefonii komórkowej). Zmieniają swoje system rozliczające połączenia internetowe. Kalkulują.
Jeżeli ilość korzystających z połączeń VoIP przekroczy pewien dla nich punkt krytyczny, to np. podniosą opłaty za korzystanie z dostępu do Internetu. Albo do tego czasu będą już mieli możliwości rozliczenia naszej rozmowy z dokładnością do „zer i jedynek”, czyli to co jest możliwe już dzisiaj w połączeniach GPRS oferowanych w telefonii komórkowej. Nie płacimy za czas, ale za ilość.
I wtedy po raz kolejny okaże, że nic w życiu nie jest za darmo. A ja prosiłbym o większą rzetelność w głoszeniu „dobrej nowiny”.