Dziecko jest jak terrorysta, który egzekwuje swoje prawa. Ale w przeciwieństwie do terrorystów z nim nie da się negocjować –powiedział ktoś, kogo nazwiska teraz nie pamiętam. Ostro powiedziane, nie? Pewnie Ci, którzy dzieci posiadają zgodzą się z tym. Inni powinni się przygotować.
Ogólnie posiadanie i zarządzanie dziećmi to z reguły większe wyzwanie niż nam się wydaje. Z reguły do takiej sytuacji nie jesteśmy przygotowani. Co gorsza jesteśmy przekonani, że to się dzieje samo, że każdy z nas to potrafi (sam to najwyżej dzieje się kurz ;-). Ciekawe dlaczego tyle czasu poświęca się szkoleniu wszelkie rodzaju managerów? Przecież to też powinno być intuicyjne. A jednak nie jest. Jednak się poświęca dużo czasu tym szkoleniom. Po to aby Ci ludzi mogli lepiej pracować/ żyć/ współistnieć z innymi ludzmi.
Dlatego też uważam, że powinno się przechodzić szkolenie na rodzica. I nie chodzi tu o to, żeby dostawć jakiś certyfikat albo zdawać jakiś egzamin. Nie, to nie to! Chodzi po prostu o to, żeby być przygotowanym do wychowywania dzieci. A że to ważne jest pokazują wszelkiego rodzaju programy w stylu Super niania. Moim zdaniem trzeba być naprawdę zdesperowanym a do tego mieć jednak dużo odwagi, aby zgłosić się do tego programu.
Gdybyśmy obowiązkowo przechodzili szkolenia z bycia rodzicem, to wtedy było nam wszystkim znacznie łatwiej. Nam wszystkim czyli dzieciom i rodzicom.
Czasami odnoszę wrażenie, że dzieci (którymi zresztą byliśmy ;-) mają jakąś super magiczną sieć informacyjną. Przecież nie wiadomo skąd powielają pewne wspólne wzorce zachowania, płaczu, żądania. Musi być coś takiego na 100%. I pewnie my też umieliśmy z tego korzystać, tylko z pierwszym kłamstwem/ pocałunkiem/ papierosem/ łykiem alkoholu zaczynaliśmy być „dorosłymi”. A to „zaczynanie” wykluczało nas z tego systemu informacji.
Ostatnio od pewnego rodzica usłyszałem następującą anegdotę z jego dzieckiem w roli głównej:
Córka narysowała obrazek. Na obrazku było ona, Mama i brat. Na pytanie pani nauczycielki, gdzie jest tato, córka powiedziała, że tato umarł. Pani zapytał, czy rodzinie nie jest żal, że nie ma taty dziewczynka odpowiedziała, że nie, bo tato był uciążliwy .
Cudowne, czyż mnie? ;-)
2 thoughts on “Dzieci nasze”
w temacie dzieci mam swietny kawał o Jasiu, ale to w niepublikowanych, zapraszam…
He he he szkodniki są straszne… ;o) Pisałem o tym niedawno u siebie…