Każdy próbuje sobie przyswoić czyjś lub opracować własny sposób na opanowanie czasu podczas prezentacji. To szczególnie ważne, gdy czujesz, że tekst leci gładko, jakbyś był standuper’em. Kiedy czujesz, że publiczność chłonie Twoje słowa jak spragniona roślina deszcz. I wtedy może się zdarzyć, że czas … sobie a Ty sobie.
Podszedłem trochę „analogowo” do tematu wystąpienia i kontroli czasu. To co prezentuję tu w wersji „ładniejszej” przygotowałem sobie … ręcznie (w zeszycie). I właśnie tak jak tu – na prawej stronie kartki rozrysowałem slajdy i na każdym dałem sobie hasło, czyli to co jest najważniejsze. co chcę przekazać. I tak slajd po slajdzie. To zresztą pomogło jeszcze raz poskładać myśli a potem przećwiczyć wystąpienie.
W kółkach po prawej zaznaczyłem, w którym momencie czasu powinienem być po danej ilości slajdów. A w ostatnie kółko czasowe wpisałem ile czasu powinno zostać do końca, aby finał był elegancki a nie zadyszany i wypraszany „wiem, wiem, że już po czasie, ale jeszcze chciałem podkreślić …” I całość szlag trafia.
W związku z tym, że lubię też (jeśli się da oczywiście) nawiązać do wypowiedzi kogoś innego z danej konferencji, albo wrzucić coś zasłyszanego co pasuje do mojej wypowiedzi, to po lewej stronie zapisuję sobie parę cytatów/ wypowiedzi, które zamierzam przytoczyć.
A dlaczego slajdy po prawej a tekst po lewej? Bo tak mi się sprawdziło. Spojrzenie automatycznie „leciało” w prawo (bo próbowałem też odwrotny układ) i lepiej widziałem „kontrolki czasu” w zestawieniu z zegarem pokazującym czas prezentacji, który był po prawej.
Mnie sprawdza taki system. Może komuś też się przyda. Oczywiście wadą takiej metody jest to, że musisz do dyspozycji jakąś „ambonkę” lub coś w ręce na czym sobie taką ściągawkę umieścisz.