Zdarza się, że uczestniczę w spotkaniu. Nie, tym razem nie myślę o takim ze stołem, kawą, herbatą, herbatnikami. Ale takim publicznym, na placu. Takim, gdy przychodzą tłumy ludzi, czasem oficjele, przebierańcy, część artystyczna, przemarsz itp.
Lubię wtedy przyjrzeć się różnorodności. Różnorodności zaplanowanej przez organizatorów i tej zapewnionej przez uczestników.
Obchody
Ostatnio widziałem zgromadzenie „z okazji”. Okrągła rocznica 11 listopada. Panie dzieju, czego tam nie było!
I armia w karnych szpalerach, i szkoły, i starsi, i rodziny z dziećmi, i uczniowie w strojach z epoki, i bez takich strojów, z flagami, transparentami, papierowymi kwiatkami itp.
I ci, którzy przyszli z własnej woli zobaczyć coś ciekawego, i ci, którym kazano. I ci, którzy wiedzieli z jakiej okazji się zjawili, i ci, dla których zawsze jest mecz IV ligi.
Byli tacy, którzy spacerowali ze spokojem i nostalgią, i ci którzy wykrzykiwali hasła jednoznacznie identyfikujące ich z konkretnymi poglądami politycznymi.
Przegląd społeczeństwa całkiem niezły, mimo, że frekwencja przeciętna.
Inna okazja
Przyszła refleksja. Przypomniałem sobie też publiczną imprezę w niedalekim kraju jakiś czas temu.
Atmosfera jednak trochę inna niż u nas. Okazja też historyczna, ale dużo dalej od akademii „z okazji”, dużo bliżej do spotkania dobrych znajomych. Jakiś taki spokój i serdeczność. Uczestnicy raczej nie z łapanki, ale z chęci zabawy. Przebrane w stroje z epoki nie tylko dzieci, ale i dorośli. Tańczący nie na scenie, ale na ulicy. Że się powtórzę – wielu dorosłych, razem z dziećmi.
No jakoś tak inaczej. Życzliwość, uśmiech. Miłe spotkanie i zabawa.
Czuć w tym wszystkim było (lokalny) patriotyzm, ale bez nabzdyczenia. Dumę, ale bez buty. Radość, ale bez głupawki.
Foto
Zdjęcia pokazują naszą imprezę.
Wcale nie było źle. W dobrą stronę idziemy. Spotykajmy się, rozmawiajmy, pokazujmy wspólną przeszłość. Bawmy się, uśmiechajmy, łagodźmy antagonizmy.
Nawet jeżeli coś tam nam jeszcze nie wychodzi. Będzie lepiej.
Tej słabszej strony spotkania nie ma na zdjęciach, refleksja przyszła później.
Z fotograficznego punktu widzenia – trochę żałuję. Jak to mówią? „L’esprit d’escalier”?
BonVoyage
PS. bartes, kwadraty z myślą o Tobie :)
One thought on “Spotkania cz.I”
No to już zasługuje na poważne upomnienie! Specjalnie zataiłeś, że się wybierasz bym ja nie mógł pochwalić się swoimi kadrami… ;o) Niech no ja tylko spojrzę w kalendarium kiedy jakaś masowa impreza się szykuje, czy większa okazja… ;o)
Co do spostrzeżeń to muszę powiedzieć, że mam całkiem podobne. Niezależnie od rangi czy rodzaju okazji, jacyś tacy wszyscy smutni jesteśmy i mocno skromni w okazywaniu entuzjazmu… Nie przepadam za Amway`owskim entuzjazmem na siłę ale odrobina więcej spontanicznych uśmiechów, uścisków itd. by się nam przydała.
Kwadrat to jednak szlachetna forma. ;o) Widzę, że przemogłeś się choć raz i ustrzeliłeś żołnierza! ;o) Qrcze marszałka Ci zazdroszczę… Sprawdzałeś go w B&W?
Dziękuję za dedykację!!! ;o)